Dawne dworskie tradycje związane z tym, że w domach znajdowało się pomieszczenie przeznaczone tylko do spożywania w nim posiłków, zdecydowanie ucichły. W obecnych czasach mało kto stara się kontynuować ten zwyczaj, a bo nie ma miejsca, a bo drogo, a bo niepotrzebne. To chyba nic złego, prawda?

Wiele osób żyje w małych mieszkaniach – albo niedostatecznie dużych – w których uwzględnienie jadalni jako osobnego pokoju wydaje się praktycznie niemożliwe.

Najczęstszym rozwiązaniem tego problemu jest połączenie jej z salonem. A właściwie postawienie w salonie w miarę dużego stołu, przy którym zmieści się kilka osób. Inni zaś idą po jeszcze prostszej linii oporu i kwadratowy stół umieszczają w kuchni – o ile rodzina nie liczy sobie wielu członków, to nawet trzy miejsca powinny wystarczyć, zakładając, że nie zawsze wszyscy jedzą o tej samej porze.

Meble jadalniane to niemały wydatek, a poza tym – przy normalnym wyobrażeniu jadalni – zajmują przecież sporo miejsca.

Ponadto współcześnie, przy społeczeństwie przyzwyczajonym do życia w ciągłym biegu, nie każdemu uśmiecha się, aby cały czas przesiadywać przy wielkim stole, byleby tylko zjeść na szybko jakieś odgrzane w mikrofali danie. Żyjący samotnie tym bardziej nie odczują potrzeby wyodrębniania konkretnego fragmentu swojego mieszkania, by uczynić go jadalnią. Równie dobrze może to być kuchnia. Albo sypialnia, jeśli się uprze.

Nie ma więc absolutnie żadnej konieczności, by narzucać komuś taki styl życia, który przewiduje to jedno osobne, wyjątkowe miejsce. Na dobrą sprawę nie ma żadnej konieczności, by narzucać komuś jakikolwiek styl życia. Większość raczej wie, co wpisuje się w ich pojęcie „wygody” i jednocześnie spełnia ustalone wcześniej kryteria dotyczące ceny oraz zajmowanej przestrzeni. Jeśli jakiejś osobie pasuje spożywanie obiadu na balkonie – czemu nie. Nie dość, że się naje, to jeszcze powdycha trochę „świeżego” (nie oszukujmy się, smog jest już wszędzie) powietrza, a latem posłucha, jak ptaszki przyjemnie ćwierkają.

I nikt nie może tego zabronić.

Tags: